Zuzanna Pawlikowska to jedna z utalentowanych polskich zawodniczek, która krok po kroku próbuje wkroczyć do wielkiego tenisa. Ten rok przypomina rollercoaster w jej wykonaniu. Często kończyła rywalizację już po jednym, dwóch spotkaniach, ale też potrafiła zdobyć tytuł. Tak było w sierpniowym ITF W15 w Savitaipale w Finlandii, gdzie bez większych problemów rozprawiła się z czterema rywalkami, nie tracąc nawet seta. Dopiero w finale miała nieco więcej kłopotów, ale podołała wyzwaniu. Był to dla niej pierwszy tytuł rangi ITF w zawodowej karierze. I w niedzielę 27 października stanęła przed szansą, by dopisać do konta kolejne trofeum. Zrobiła to, ale po heroicznym wysiłku!

Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. “Jestem bardzo podekscytowana”

Kapitalny występ Zuzanny Pawlikowskiej w Egipcie. Dwa pierwsze sety mocno wyrównane

W tym tygodniu Pawlikowska rywalizowała w ITF W15 w egipskim Szarm el-Szejk. W drodze do finału Polka straciła dwa sety. W decydującym o tytule starciu czekało ją największe wyzwanie – mecz z rozstawioną z numerem jeden Sandrą Samir. Nie ulegało wątpliwości, że to właśnie przedstawicielka gospodarzy jest faworytką do zwycięstwa. 

Przemawiał za tym m.in. ranking WTA. Egipcjanka zajmuje 458. lokatę, a nasza rodaczka 704. Jednak już początek spotkania zwiastował, że będzie to wyrównane starcie i Polka nie odpuści tak łatwo. Ba, wydawało się, że jest gotowa, by sprawić sensację.

Pierwszy set to był festiwal przełamań. Każda z zawodniczek miała spore trudności, by obronić własne podanie. W pierwszych ośmiu gemach doszło aż do sześciu przełamać, po trzy dla każdej ze stron. Tak więc na tablicy wyników było 4:4. Później nieco większą inicjatywę wykazała Samir. Nie dość, że wygrała przy własnym serwisie, to w kolejnym gemie miała break pointa, a zarazem piłkę setową. Polka utrzymała jednak nerwy na wodzy i wyszła z opałów. Co więcej, chwilę później przełamała rywalkę i przy własnym podaniu zamknęła seta – 7:5.

Drugą odsłonę zdecydowanie lepiej rozpoczęła Samir, bo prowadziła już 3:0, a później 5:2, ale Pawlikowska nie dała za wygraną. Odrobiła straty, doprowadziła do tie-breaka, ale tam musiała już uznać wyższość rywalki (3-7). I początek trzeciej odsłony spotkania wskazywał, że Polka może mieć ogromny problem, by zatrzymać Egipcjankę. Ta rozpędzała się z minuty na minutę.

Pawlikowska była na krawędzi w trzecim secie. Ale się wyratowała. I to jak!

Pawlikowskiej nie udało się utrzymać pierwszych trzech gemów serwisowych. Po drodze odebrała jednak jedno podanie rywalce, ale i tak po sześciu gemach przegrywała 1:5. I kiedy wydawało się, że jest już po zabawie, to Pawlikowska wróciła do gry! Zaczęła popełniać mniej błędów, a zmuszała do ich popełniania przeciwniczkę. Dała też popis opanowania. W ósmym gemie bowiem broniła dwóch piłek meczowych przy podaniu rywalki. Ostatecznie udało jej się przełamać Samir. Ba, odebrała serwis rywalce jeszcze dwukrotnie. Tak więc od stanu 5:1 dla Egipcjanki Polka wygrała aż sześć gemów z rzędu i triumfowała 7:5 i w całym meczu 2:1.

Sandra Samir – Zuzanna Pawlikowska 5:7, 7:6(3), 5:7

O tym, jak bardzo był to zacięty mecz i jak wykańczający dla zawodniczek, może świadczyć również jedna ze statystyk. Chodzi o czas trwania pojedynku. To aż pięć godzin i trzy minuty! Najdłużej trwała druga partia – niespełna dwie godziny. “MATKO JEDYNA, CO ZA MECZ!” – podsumował dosadnie na X Dawid Żbik, dziennikarz Eurosportu.

“Serca do walki nie da się kupić. Całą niedzielę będę zbierać szczękę z podłogi” – podsumował z kolei Szymon Przybysz.

Tym samym Pawlikowska zdobyła drugi tytuł w tym roku i w zawodowej karierze.